Nie mam juz siły by życ!!!Naprawde życie ludzkie jest tak kruche,że nigdy nie wiadomo co przyniesie nam los!!!
Na ten krok decydowałam się mniej więcej od września 2008 roku ale nigdy nie miałam siły i odwagi aby go spełnic…chodzi mi o popełnienie samobójstwa. Tak-chciałabym zakończyc swój nędzny żywot… Niedawno bo 10 grudnia 2008 roku świętowałam swoje 34 urodziny.Wtedy jeszcze miałam po co zyc… Dziś już nie mam po co…Daty 10 grudnia 2008 roku jak zwykle była to środa.Już z samego rana kiedy wstałam o godzinie 3:30 i czekałam na mój ulubiony utwór Techno LOOPO INC-Cold Mountain miałam ochotę i siłę do życia.Tego dnia jak co środę rano około godziny 8 kiedy byłam już w szkole czekałam na moje szczęście-pana Pledger’a.Zawsze go tak nazywałam.Dawał mi szczęście kiedy tylko na niego spojrzałam.Był zawsze taki miły i ciepły.Mówiłam o nim,że jest moim wzorcem osobowym i utwór LOOPO INC-Cold Mountain nazwałam własnie “Pan Pledger mnie nie kocha”…Wtedy jeszcze nawet do głowy by mi nie przyszło,że ona sam stanie się jak ta zimna góra… Zimna,ponieważ zmarł i teraz jest zminy… Nie czułam się ostatnio najlepiej-i na ciele i na duchu ale sama obecnosc pana Pledger’a bardzo mi pomagała. Wówczas utwór LOOPO INC-Cold Mountain dedykowałam jemu bo zawsze dla mnie był jak zimna góra-zimny i nie do zdobycia pod tym względem,że miał zonę oraz był dziekanem… Tej samej daty czyli 10 grudnia 2008 roku pogodziłam się z panem,który jest moim wykładowcą socjotechniki.Ostatnio kłóciłam się z nim,ponieważ źle go zrozumiałam,ze jestem w jego mniemaniu Twardogórskim czubkiem a ja w podzięce napisałam na niego na tablicy same złe rzeczy ale potem mi wybaczył jak wyznałam mu prawdę,ze czuje się niezbyt dobrze. Byłam tego dnia taka szczęsliwa i myślałam,że moje życie wychodzi na prostą.Jesli sie jest na prostej to można łatwo z niej spaśc… Teraz nie jestem tego taka pewna czy chcę dalej zyc!!! Dlaczego to mnie nie spotkało???!!!Dlaczego to mnie nie trafił szlag zanim wstałam i słuchałam LOOPO INC???!!! Dlaczego to spotkało akurat jego???!!!Był dobrym człowiekiem,wykładowcą,moim autorytetem,idolem i wspierał mnie a teraz…Nie żyje!!! Dlaczego akurat teraz???!!!Błagam!!!Ja też nie chcę życ!!!Dlaczego to akurat umerają niewłaściwi ludzie???!!! Dlaczego nie umarł na przykład jakiś aktor czy ktos obcy tylko akurat mój wzorzec osobowy-pan Pledger???!!! Juz nigdy jak co środę nie zobaczę już jego usmiechu, jego poczucia humoru oraz jego samego!!!Zawsze wyglądałam za nim przed rozpoczęciem zajęc i był dla mnie jak moje słońce,które mi wpadało do pokoju aby rozświetlic te chmury nad moim zyciem!!!Dlaczego musiał odejśc???!!! Teraz jest tam gdzie mój komin i nastawnia WNO.Mam nadzieję,że tam gdzie teraz jest pan Pledger nie ma ani głodu ani zimna ani cierpienia.Mam nadzieję,że pan Pledger odchodząc nie cierpiał… Był wspaniałym historykiem.Pomimo iż mnie już nie uczył tylko w zeszłym semestrze to nadal chodziłam za nim kiedy miał co środę zajęcia z drugim rokiem zarządzania i marketingu.Kiedy jakiś niecały miesiąc temu nie miałam zajęc z administracji publicznej,która wypadała mi w tym samym czasie co pan Pledger miał zajęcia ze zarządzaniem to chciałam pójśc do niego na zajęcia niż czekac na następne zajęcia,które miałam ale wstydziłam sie pójśc… Pamiętam jak piszczałam na jego widok oraz jak płakac mi się chciało,że na korytarzu nie odpowiedział mi nawet “Dzień dobry”.Dobrze,że wyznałam mu,że go kocham i bardzo go lubię.Powiem Wam jedno-nie szczędźcie ludziom,których naprawde lubicie dobrych słów bo nigdy nie wiadomo kiedy odejdą…Tak samo jak pan Pledger… W ostatnich tygodniach życia mówił mi,że cieszy się na mój widok i ja też się cieszyłam:))) Pamiętam jak daty 4 listopada 2008 roku poprosiłam pana Pledger’a aby się ze mną sfotografował i kiedy się zgodził byłam taka szczęsliwa a nawet przytulił mnie!!! Opisywałam to nawet na moim blogu: http://michaela.blog.onet.pl w poście pt:”Mój idol mnie przytulił!!!Mam szczęście!!!”. wówczas nic nie wskazywało na to,że wkrótce umrze… Nikt nie wie kiedy umrze.Nikt nie wie co przyniesie los… Nie ma już wśórd nas mojego największego wzorca osobowego-pana Pledger’a,dzięki któremu zdałam… Nie ma już nikogo kto mógłby mnie przytluc i mnie wspierac…Czas już dla mnie aby odejśc… Z tego świata???Z tej szkoły??? Mam jeszcze kilka wzorców osobowych ale boję się,że je stracę…Chciałabym przytulic pana ze socjotechniki czy pana,który uczy mnie mysli politycznej bo to są między innymi moje wzorce osobowe na równi z panem Pledger’em…Boje się,że niedługo i oni znikną… Chciałabym ich przytulic mocno,tak bardzo mocno,ze ich nie wypuszczę ani na tamten świat ani nigdzie indziej!!! Będą tylko moi i tyle i nie zostawią nigdy mnie samej!!! Chciałabym by byli moimi idolami jak najdłużej ale tak się niestety nie da…Oni mają swoje własne życie i raczej nie interesuje ich czy jakaś Florianna-studentka jakich wiele mają,popełni samobójstwo… Nie wierzę w duchy…Duchy nie istnieją. Jestem realistką i wierze w to,że żyje się tu i teraz.Podobno umarli są wiecznie młodzi tak więc pan Pledger na wieki będzie żywy w mej pamięci.Jest dla mnie nadal autorytetem. Tam gdzie teraz poszedł,spotka się z Danutą “Inką”Siedzikówną czy innymi bohaterami historycznymi.W końcu jest historykiem.Nie był tylko jest nim nadal.W mojej pamięci… Zdałam sobie sprawę,że zanim popełnię samobójstwo muszę pojechac do Bensheim i odszukac mojego Florian’a!!!Kiedy patrzyłam na pana Pledger’a to widziałam jakby mojego Florian’a.Mięli podobne czoło. Jego czoło.Mój Florian: A jesli Florian nie zyje tak samo jak pan Pledger???A jesli pan ze socjotechniki i pan z myśli politycznej tez wkrótce umrą???…Nie będę miała autorytetów…Nie będę miała kogo cenic u na kim się wzorowac… Myślałam,że pan Pledger zostanie moim promotorem na licencjacie oraz dożyje mojej kariery naukowej i tego kiedy będę wykładała a za 10 lat przeszedłby spokojnie na emeryturę…Nawet emerytury nie dożył… Proszę-pozwólcie mi odejśc.Jadę jeszcze szybko do Besnheim póki mogę aby przytulic mojego Florian’a i później zakończę moje życie… Jutro zabieram papiery z uczelni.Nie wiem gdzie je można odebrac bo przecież pan Pledger był dziekanem tak więc zapytam w dziekanacie.Zabiorę papiery i pójdę tam gdzie nigdy idole nie umierają i gdzie nigdy już nikt mi nie powie,że jestem do niczego… Pana Pledger’a znałam od marca 2008 roku kiedy to wykładał mi historię do dnia jego śmierci.Ostatni raz widziałam go 10 grudnia 2008 w dzień moich 34 urodzin. Byłam wtedy taka szczęsliwa,że go widzę…zdążyłam mu to powiedziec jak bardzo go cenię… Proszę-zaopiekuj się nim: In memory of pan Pledger(16 października 1951-12 grudnia 2008).Oby spoczywał w spokoju wśród kominów i nastawni…Wkrótce i ja tam dołączę.
0 Comments
Dziś nie jest dla mnie dniem jak kazdy inny…
Dziś rano nie miałam ochoty wstac na LOOPO INC-Cold Mountain jak zwykle… Dziś równe 5 lat temu tez był poniedziałek… 8 grudnia 2003 roku w Ostrowie Wielkopolskim udało mi się dzisiaj dostac na wyczekiwany bio-chem.Zawsze tego chciałam i po długiej tułaczce po szkołach myślałam,że będe tam na wieki a to będzie moją nagrodą za te tułaczki. Moje dostanie się nna bio-chem i długotrawłe wyczekiwanie możnaby porównac do kobiety,która bardzo długo stara się o dziecko i nareszcie jej się to udaje i widzi dwie kreski a za około 9 miesięcy rodzi upragnione dziecko… Tak samo i ja cieszyłam się,że jestem na bio-chemie i czułam się spełniona jak nigdy. Dałam temu bio-chemowi na imię Cyanide Poison co oznacza Cyjanek Trucizna i jej ojcem był Autopsjusz i tak nazywałam medycynę sadową bo chciałam wtedy zoistac albo chemiczką jak mój Florian albo anatomopatologiem i zawód anatomopatologa nazywałam Autopsjusz. Nie chciałabym poslubic kogoś.Chciałabym poslubic swój zawód a co do mężczyzn to wole miec dobrych kolegów niz jakiegoś mężulka. To byłoby moim męzem.To są zdjęcia Autopsjusza: Ale niestety los nigdy nie daje tego czego chcemy!!!Mi niestety dał szczęśliwą rodzinkę,której nie chcę a tam gdzie jeste typowe szczęście rodzinne z mamusią i tatusiem ,którzy nie mają znajomości ani wykształcenia a ich jedyni znajomi,którzy mogliby mi załatwic jakąś pracę to są w ważywniaku!!!Los chciał abym była jedynaczką do przesady pilnowaną przez swoich zasranych rodziców!!!Los chciał abym taplała się w ich iłości rodzicielskiej nawet po ukończeniu lat 18 i taplam się w ich zasranej miłości,któej nie chcę jak kotlet w tartej bułce i przyprawach!!! Nie toleruję rodzinek.Moi starzy nie są zbyt majętni a gdzie nie ma zbyt dużo pieniędzy tam jest i miłośc rodzicielska!!!Los chciał abym pierwszą miesiączkę dostała w wieku lat 8 i była zbyt gruba i wyrośnięta jak na swój wiek i mogła miec już wtedy dzieci i chłopaka jak to większośc z takich dziewczyn,które przedwcześnie dojnrzewają kończy!!! Ale ja zauważyłam,że mogę sama swój los odmienic idąc do szkoły i ucząc się!!! Doop każdy używac może ale do rozumu mają dostęp tylko wybrani!!! Tak więc i ja zaczęłam iśc w kierunku,który mnie interesował.Niestety z racji tego,że znam język niemiecki kiedy próbowałam się dostac gdzieś do jakiejś szkoł to oferowano mi pójście na profile językowe ale ja nie chciałam tego bo koniecznie chciałam iśc na wymarzony bio-chem!!! Tak było od 2002 roku i dopiero po półtorej roku to marzenie się spełniło!!! Po raz pierwszy o tym aby zostac chemikiem albo anatomopatologiem zamarzyłam daty 23 czerwca 2002 roku ale dopiero 8 grudnia 2003 roku ten krok wydał mi się realny. Jednak niestety-9 stycznia 2004 roku skończył się mój pobyt ma bio-chemie.Zostałam wtedy pobita przez dzieciaka z patologicznej rodziny,który chodził ze mną do klasy. Wygrałam walkę w sądzie z nim ale na bio-chem już nie wróciłam… Przez kolejne pół roku od stycznia 2004 do wrześnie przesiedziałam w domu.W między czasie poznałam prawdziwego Kouichi i opowiedziałam mu swoja historię. Lecz niestety nie znałam go za długo a zbyt bardzo się zaangażowałam w ten związek i teraz cierpię a daty 15 sierpnia 2004 roku moja głupia mamizda podczas kłótni roztrzaskała mi nos!!! Nie chcę iec kochanej mamy!!!Nie chcę rodzicielskiego uczucia,miec coiś takiego jak rodzina i tak dalej!!! Znowu od września 2004 roku trwała moja tułaczka po szkołach tym razem już dla dorosłych i dopiero 5 marca 2005 roku osiadłam w jakiejś szkole na stałe i było to zaoczne liceum ogólnokształcące dla dorosłych na Nadodrzu. Dopiero tam wracałam do równowagi. Ale Cyanide nigdy nie zapomnę…Pomimo iż to był tylko profil biologiczno-chemiczny to miał duszę!!!Miał kawałek mnie i to była moja córeczka Cyanide Poison!!! Kiedy w grudniu 2006 roku,do 10 grudnia mięlismy ostatnią szansę na poprawę przedmiotów maturalnych jakie zdajemy to właśnie tej daty-8 grudnia w dzień 3 urodzin Cyanide podjęłam ostateczną decyzję. Deklarację złożyłam pod koniec września 2006 i za namową mojej głupiej starej wzięłam język niemiecki w zakresie rozszerzonym jako przedmiot maturalny ale daty 8 grudnia 2006 zdecydowałam się,że nie chcę żadnego języka niemieckiego i tyle!!!Zamsiat języka niemieckiego wzięłam rozszerzony WOS i historię i odnalazłam swoją siłe dzięki Cyanide co mi wyszło na dobre. Moja głupia stara jak się o tym dowiedziała to powiedziała mi,że jeszcze będę żałowała jak nie zdam i,że mogłam jej była posłuchac bo bierze się te przedmioty,w którch się jest nejlepszym ale ja nie chciałam iśc na jakąś filologię ani germanistykę i byc tłumaczką oraz poslubic jakiegoś doopka z zagranicy!!! Od wydarzeń z 8 grudnia 2003 mija dziś 5 lat ale Cyanide żyje i daje mi siłe!!!Cyanide żyje w mojej pamięci na zawsze i czuwa nademną z góry… |
O mnie:
Nazywam się Florianna Julita Zimoch. Było, minęło...
November 2022
|